Jednak nie ma rzeczy niemożliwych, szczególnie gdy chodzi o poznanie miejsca tak pięknego. However, nothing is impossible, especially when it comes to getting to know so beautiful place. W codziennej pracy lubi udowadniać, że nie ma rzeczy niemożliwych. In everyday work he likes to prove that nothing is impossible. Wreszcie, Koronka do Miłosierdzia Bożego jest drogą do świętości. Poprzez regularne odmawianie Koronki, wierni są prowadzeni do głębszej relacji z Bogiem, co prowadzi do większej miłości do Boga i bliższego związku z Nim. Jest to droga, która prowadzi do świętości, która jest ostatecznym celem każdego chrześcijanina. Dzięki zaangażowaniu ludzi z różnych części świata przed obliczem Boga może nieustannie rozbrzmiewać wołanie: „Miej miłosierdzie dla nas i całego świata”, a na nas, nasze rodziny, ojczyzny i świat także tym kanałem spływa łaska, błogosławieństwo i dobroć Boga. Zobacz też —> Koronka do Miłosierdzia Bożego – Jak 2022-12-18 - Explore Wiesława Poleszuk's board "Modlitwy" on Pinterest. See more ideas about modlitwa, wiara, cytaty religijne. Na wstępie: Ojcze nasz…, Zdrowaś Maryjo…, Wierzę w Boga… (3 razy) Chwała Ojcu…Na dużych paciorkach: Ojcze Niebieski, naucz mnie pełnienia Twojej Świętej Woli Odmawia się ją na zwykłym różańcu Ojcze nasz, Zdrowaś Mario, Wierzę w Boga Ojca Na dużych paciorkach Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu w Aniołach Stróżach wszystkich ludzi świata. Na małych paciorkach Bądź uwielbiony Boże w Aniołach Stróżach wszystkich ludzi świata. Na zakończenie Za wstawiennictwem Aniołów . Rodzice s. Magdaleny byli niewierzący. Tato był komunistą z przekonania. Wierzył, że to system, który zapewni ludziom raj na ziemi. Pan Bóg w tych ramach się nie mieścił, więc w życiu rodziny Florów Go nie było. Agnieszka Gieroba /Foto Gość S. Magdalena odnalzała Pana Boga w dorosłym życiu. Choć dom był niewierzący w Boże Narodzenie rodzina zasiadała do uroczystej wieczerzy. O Jezusie nikt nie rozmawiał, ale On cierpliwie czekał, by móc się narodzić w sercach ludzi. - Moja mama pochodziła z wierzącej rodziny, ale kiedy miała 6 lat wybuchła wojna i z dzieckiem o wierze nikt nie rozmawiał. Jako młoda dziewczyna poznała tatę, zakochała się, wyszła za mąż. Ślubu kościelnego oczywiście nie było, a rodzina taty odcięła się od rodziców w związku z ich komunistycznymi przekonaniami – opowiada s. Magdalena Flor kapucynka NSJ . Kiedy jednak nadchodziły święta i w tej rodzinie, żyjącej z dala od Pana Boga, sprzątano porządnie cały dom, ubierano choinkę i przygotowywano uroczystą kolację. – Nawet kolęd słuchaliśmy, choć nic nie rozumieliśmy z ich treści. Święta były czasem rodzinnego świętowania, gdy dostawaliśmy upominki i w sklepach pojawiały się pomarańcze. O Jezusie, który się rodził nikt nie mówił, a nam dzieciom, które nigdy o Nim nie słyszały, jakoś wcale to nie przeszkadzało – wspomina siostra. Dziś z pespektywy tak wielu lat s. Magdalena widzi, że Bóg czuwał nad nimi, niezależnie od wszystkiego. – Moja mama była zwyczajnie dobrym człowiekiem. W domu była ósemka dzieci i uczono nas, że trzeba sobie pomagać i być wrażliwym na potrzeby drugiego człowieka. Ojciec był surowy, nie dyskutowało się z nim, a jego zdanie i opinie przyjmowane były bez szemrania. Mimo wszystko to był spokojny dom, w którym my dzieci dobrze się czuliśmy. Pierwszy raz zrodziło się we mnie pytanie o sens życia, gdy niespodziewanie zmarł mój brat. Wówczas zaczęłam się zastanawiać nad tym, czym jest życie, skąd się bierze i czy tak po prostu się kończy, że znikamy? Jednak dla mnie małej jeszcze dziewczynki te pytania były zbyt trudne – wspomina siostra. Po skończeniu liceum wyjechała z rodzinnego Biłgoraja na studia pedagogiczne do Warszawy. Był rok 1980. Z racji studiów miała do czynienia z młodocianymi przestępcami, ludźmi pogubionymi w życiu, którzy robili różne złe rzeczy, ale nie dlatego, że byli źli, ale dlatego, że nie mieli dobrych rodzin, które pokazałyby im, że można żyć inaczej. Wydawało się jej to takie niesprawiedliwe. – Nosiłam w sobie niepokój, który nie ustawał. Nie miałam pojęcia, że może ktoś ma plan dla mojego życia. Ja go nie miałam i czułam się bardzo zagubiona. Czas pokazał mi jednak, że Duch Święty, o którym nie miałam pojęcia, prowadził mnie rok po kroku. Konkretny przykład, gdy zdawałam na studia, rano przejrzałam sobie jedno pytanie z setek jakie trzeba było przygotować i to właśnie pytanie wylosowałam. Byłam w takim szoku, że to możliwe, że pomyślałam, że chyba ktoś o mnie zadbał, ale kto nie miałam pojęcia – wspomina s. Magdalena. W 1981 roku umiera kard. Stefan Wyszyński. Jego ciało wystawione było w kościele na Krakowskim Przedmieściu i można było tam pójść i chwilę się pomodlić. Ktoś ze znajomych zaproponował by Magda też poszła. – Nie byłam wierząca, ale to wydarzenie było jakoś tak znaczące, że z ciekawości się zgodziłam. Żeby dostać się przed trumnę, trzeba było stanąć w ogromnej kolejce. Czekaliśmy w niej jakieś 3-4 godziny, ale ani przez chwilę nie byłam znużona. Dotarłam do trumny, spojrzałam na niego i czułam jakieś poruszenie w sercu, ale nie potrafiłam go nazwać. Dziś myślę, że moje nawrócenie też zawdzięczam kardynałowi Wyszyńskiemu. Pewnie spojrzał na mnie i zobaczył, że tu to trzeba coś zadziałać. I tak się stało – mówi siostra. Coraz dotkliwsza pustka w jej sercu i poczucie bezsensu życia, w którym na nic nie mamy wpływu uwrażliwiły ją na słowa Jana Pawła II, który w tamtym czasie pielgrzymował do Polski. Było to wydarzenie nie tylko religijne, ale i społeczne, którym interesowali się chyba wszyscy. Wtedy Magdalena usłyszała jak papież mówi, że bez Chrystusa człowiek nie może zrozumieć ani samego siebie, ani drugiego człowieka. – To było o mnie, bo ja nic nie rozumiałam. Buntowałam się, że wartość człowieka ocenia się po jego wyglądzie czy majątku. To było dla mnie takie niesprawiedliwe i dołujące, że przychodziły mi nawet przez myśl pokusy by skończyć ze sobą. Wtedy spotkałam człowieka świeckiego bardzo wierzącego, który był zaangażowany w pierwszą w Polsce wspólnotę Odnowy w Duchu Świętym przy kościele św. Marcina w Warszawie, gdzie pracowały siostry od Matki Elżbiety Róży Czackiej. One opiekowały się nie tylko niewidomymi na ciele, ale i na duszy prowadząc spotkania przygotowujące do chrztu dorosłych. Kiedy mój znajomy dowiedział się, że jestem nie ochrzczona, zaprowadził mnie tam. Była nas tam grupa około 50 młodych ludzi, głównie dzieci wojskowych i komunistów. Wraz ze mną zaczęła tam chodzić moja rodzona siostra też studiująca w Warszawie i młodszy brat, który specjalnie na spotkania przyjeżdżał – opowiada s. Magdalena. Wraz z poznaniem Boga przychodziło poznanie samej siebie, co nie było łatwym doświadczeniem. – Widziałam wówczas, jak wielki bałagan panuje w moim wnętrzu. Zderzenie ja idealnego z ja realnym było bolesne, ale świadomość, że dla Boga nie ma nic niemożliwego przynosiła taką radość, że szłam za tym w ciemno – wspomina siostra. Tak przyjęła najpierw chrzest, potem pierwszą komunię i bierzmowanie. – Dorośli zwykle te sakramenty otrzymują jednocześnie, w naszym przypadku jednak siostra zdecydowały, że będą nam dozować, byśmy mogli bardziej zapuścić korzenie w Bogu. Do komunii więc przystąpiłam trochę później podczas porannej Mszy św. w kościele św. Marcina w obecności sióstr. Moje serce zalała wtedy wielka cisza, w której był tylko Bóg. Po latach niepokojów było to wytchnienie – mówi s. Magdalena. W tym czasie też zachorował tato s. Magdaleny. Kolejne udary odebrały mu sprawność i utrudniły mowę. Okazało się, że żaden z kolegów komunistów nie został przy nim. – Tato okazał się już niepotrzebny, więc nikt go nie odwiedzał i nie dbał o niego z wyjątkiem rodziny. Było też widać, że system komunistyczny się wali, że to jednak była wielka pomyłka. Widząc chorego ojca miałam przekonanie, że jego dni są policzone i trzeba mu pomóc wrócić do Boga. Tak się stało, dzięki pomocy kapłana, który przychodził do niego, tato się wyspowiadał, a miesiąc przed śmiercią wziął z mamą ślub kościelny. Byłam przy jego śmierci modląc się za niego, a on pełen pokoju odszedł. To kolejna łaska, jakiej byłam świadkiem – wspomina siostra. Po obronie pracy magisterskiej, znalazła pracę w Warszawie jako pedagog. – Bardzo lubiłam swoje zajęcie, miałam mieszkanie, utrzymywałam się samodzielnie, czego chcieć więcej? A jednak wciąż zadawałam sobie pytanie, jak uporządkować swoje życie. Chodziłam na modlitwę i do spowiedzi do kościoła kapucynów. Tam trafiłam na o. Piotra, który jakby czytał w moim sercu. Stawiał jasne pytania i pomagał rozeznać czego chce ode mnie Bóg. Z jego pomocą zaczęłam badać, czy powołanie jest moją drogą. Kiedy odpowiedziałam, że tak, o. Piotr zapytał mnie o jakim zgromadzeniu myślę. Powiedziałam, że chciałabym zostać kapucynem, ale jestem kobietą więc to nie jest możliwe. Wtedy dowiedziałam się, że jest w Polsce w Lublinie od niedawna zgromadzenie sióstr kapucynek NSJ – opowiada siostra. Nigdy wcześniej o nim nie słyszała, dostała więc ulotkę z podstawowymi informacjami i gdy zaczęła czytać wiedziała, że to właśnie to. – W tym czasie o. Piotra przeniesiono do Lublina, gdzie siostry miały swój dom. Przyjechałam tu na rozmowę. Otworzyła mi siostra, przyjrzałam się jej i zrobiło mi się żal, że muszę pod welon schować moje piękne długie włosy. Wtedy pomyślałam, że chcę Bogu oddać życie, a włosów mi żal i serce zalał pokój – wspomina s. Magdalena. Do domu sióstr w Lublinie miała się zgłosić w połowie sierpnia, ale wcześniej z młodzieżą pojechała do Częstochowy na spotkanie z Janem Pawłem II. Mieszkali tam za miastem na polu namiotowym w oczekiwaniu na Światowe Dni Młodzieży, gdy pewnego dnia coś zaczęło się dziać z jej wzrokiem. - Jeden z ojców kapucynów, który opiekował się naszą grupą zabrał mnie do szpitala w Częstochowie, gdzie po badaniu okazało się, że odkleiła mi się siatkówka i grozi mi utrata wzroku. Chciano mnie od razu zostawić w szpitalu, ale uprosiłam bym mogła wrócić do Warszawy. Ojcowie kapucyni załatwili mi transport, który musiał już być w pozycji leżącej. Wszyscy ciągnęli do Częstochowy, a ja wyjeżdżałam z niej nie doczekawszy spotkania z papieżem. Wiara jednak pozwoliła mi czuć się wolną. Oddałam się całkowicie Bogu – opowiada siostra. Po przejściu operacji i powrocie do zdrowia mogła z opóźnieniem zgłosić się do Lublina i zacząć życie we wspólnocie sióstr kapucynek NSJ, które w swym charyzmacie mają opiekę nad dziećmi. Wykształcenie pedagogiczne okazało się bardzo potrzebne. Od tamtego czasu minęło 26 lat. Od dwóch lat s. Magdalena posługuje we wspólnocie na Słowacji. Tę koronkę do Najświętszego Serca Pana Jezusa św. Ojciec Pio odmawiał codziennie w intencji ludzi, którzy polecali się Jego modlitwom. Zapraszamy do modlitwy ze św. Ojcem Pio! ♥ Potrzebujesz modlitwy? Dodaj osobistą > intencję lub wspieraj innych modlitwą i postem! Wiara mnoży się przez dzielenie! Podziel się > swoim świadectwem – pomóż innym zbliżyć się do Boga! W sobotę 18 czerwca o godz. 20:00 w bazylice Sanktuarium Bożego Miłosierdzia @milosierdzie_pl rozpocznie się 20. Jubileuszowe Czuwanie z Ojcem Pio w 20. rocznicę jego kanonizacji > — Misericors_PL (@Misericors_PL) June 17, 2022 Koronka do Najświętszego Serca Pana Jezusa 1. O mój Jezu, Ty powiedziałeś: “Zaprawdę powiadam Wam: proście, a otrzymacie, szukajcie, a znajdziecie, pukajcie, a będzie wam otworzone”, wysłuchaj mnie, gdyż pukam, szukam i proszę o łaskę… Ojcze nasz… Zdrowaś Mario… Chwała Ojcu… Słodkie Serce Jezusa, w Tobie pokładam nadzieję. 2. O mój Jezu, Ty powiedziałeś: “Zaprawdę powiadam wam: o cokolwiek prosić będziecie Ojca w imię Moje, da wam”, wysłuchaj mnie, gdyż proszę Ojca w imię Twoje o łaskę… Ojcze nasz… Zdrowaś Mario… Chwała Ojcu… Słodkie Serce Jezusa, w Tobie pokładam nadzieję. 3. O mój Jezu, Ty powiedziałeś: “Zaprawdę powiadam wam: niebo i ziemia przeminą, ale Moje słowa nie przeminą”, wysłuchaj mnie, gdyż zachęcony Twoimi słowami proszę o łaskę… Ojcze nasz… Zdrowaś Mario… Chwała Ojcu… Słodkie Serce Jezusa, w Tobie pokładam nadzieję. O słodkie Serce Jezusa, dla Ciebie tylko jedno jest niemożliwe: nie mieć litości dla strapionych; dlatego okaż litość nad nami, biednymi grzesznikami i udziel nam łaski, o którą Cię prosimy przez bolesne i Niepokalane Serce Maryi, Twojej i naszej czułej Matki. Amen. Witaj, Królowo, Matko miłosierdzia, Życie, słodyczy i nadziejo nasza, witaj. Do Ciebie wołamy wygnańcy, synowie Ewy. Do Ciebie wzdychamy, jęcząc i płacząc na tym łez padole. Przeto, Orędowniczko nasza, one miłosierne oczy Twoje na nas zwróć. A Jezusa, błogosławiony owoc żywota Twojego, po tym wygnaniu nam okaż. O, łaskawa, O, litościwa O, słodka Panno Maryjo. Święty Józefie, Ojcze przybrany Jezusa Chrystusa, módl się za nami. Za —> Koronka do Najświętszego Serca Pana Jezusa odmawiana przez Ojca Pio #GodzinaMiłosierdzia Jezu, ufam Tobie!🔔 DZIENNICZEK #Faustyna #miłosierdzie #Koronka @czysciec #OjciecPio #CzyścimyCzyściec — Misericors_PL (@Misericors_PL) September 23, 2018 Zobacz też —> Koronka do Miłosierdzia Bożego – Jak się nią modlić? Wiara mnoży się przez dzielenie! Podziel się > swoim świadectwem – pomóż innym zbliżyć się do Boga! Polecamy —> Słowo na dziś: Ewangelia z komentarzem + inspiracja DAM NAJ!! ;3 LEKTURA ,,W PUSTYNI I W PUSZCZY'' Jakim chłopcem był Staś? (dopisz po dwa wydarzenia,sytuacje uzasadniające podane cechy bohatera). -Odważny,mężny -sprytny,pomysłowy,mądry -dobry,opiekuńczy,rycerski. DAJĘ NAJ I 20 PTK :p Answer W kościele pw. Trójcy Świętej w Rudniku nad Sanem odbyła się msza pogrzebowa księdza Czesława Wali, twórcy Sanktuarium Maryjnego w Kałkowie Godowie. Ksiądz infułat urodził się w tym miasteczku i spędził w nim ostatnie lata przewodniczył abp Wacław Depo, metropolita częstochowski, a koncelebrowali biskup sandomierski Krzysztof Nitkiewicz i biskup pomocniczy diecezji radomskiej Piotr uroczystości pogrzebowych odczytany został list Prezydenta RP Andrzeja Dudy, który napisał, że w ciągu 55 lat posługi duszpasterskiej ksiądz infułat dał wspaniałe świadectwo, że dla człowieka kierującego się wskazaniami Ewangelii nie ma rzeczy niemożliwych.– Dzięki swojej serdeczności i determinacji potrafił pokonywać największe przeciwności. Zjednywał przeciwników, przekonywał wątpiących, umacniał słabych. W czasach zniewolenia tworzył oazę wolności, gdzie tysiące Polaków doświadczało swobody i napełniało się nadzieją na pełne wyzwolenie – napisał prezydent Andrzej przewodniczył abp Wacław Depo, metropolita częstochowski. Hierarcha powiedział w homilii, że teraz gdy bombardowani jesteśmy wieloma informacjami i zagrożeniami, jak choćby pandemia koronawirusa, tak naprawdę potrzeba nam stałej świadomości tego, że od Boga wyszliśmy i do Boga idziemy, bo do niego należymy przez krew niektóre epizody z życia księdza infułata. Urodził się w rodzinie, która zadbała o jego religijność. Realizacja powołania nie była łatwa, ponieważ choroba płuc odezwała się już na etapie studiów seminaryjnych. Abp Wacław Depo był w seminarium, gdy po raz pierwszy spotkał księdza Czesława. Hierarcha wspomniał widok, gdy zastał go w szczerym polu, obok kapliczki, modlącego się tam razem z grupką dzieci. Taki był początek jego wielkiego dzieła, czyli Sanktuarium Maryjnego, które potem powstało w tym miejscu. Abp dodał, że przez całe życie ksiądz Czesław Wala odnosił się do wstawiennictwa Maryi i podkreślał jej pomoc. Cechował się otwartością serca, chęcią dzielenia się przysłowiową kromką chleba, był przejrzysty w pełnym tego słowa znaczeniu, nawet firanek nie miał u siebie – dodał abp Wacław przypomniał wielki dorobek księdza infułata, do którego należy zainicjowanie budowy ośrodka dla osób niesłyszących, dzięki któremu niepełnosprawni będą mieli należytą opiekę i możliwość rozwoju. Ośrodek budowany jest w Rudniku nad Depo przypomniał w homilii najważniejsze osiągnięcia księdza infułata Czesława Wali, w tym wybudowanie Sanktuarium Maryjnego w Kałkowie-Godowie.– Wszyscy dziwili się skąd taki plan, nawet zarzucano mu, że wymyślił sobie sanktuarium. On zawsze mówił, że to jest sprawa Maryi, zawierzył jej i powstało miejsce, które gromadzi pielgrzymów i to jest cudowne – powiedział abp wielką miłość do Ojczyzny, którą kierował się ks. Czesław Wala. Takiej postawy uczył kleryków i innych młodych ludzi podczas katechez .– Jego umiłowanie ojczyzny i odpowiedzialność za nią jest dla nas zobowiązaniem. Dlatego dziękujemy Bogu za jego osobę, jego dzieła niech będą zawsze wdzięczną pamięcią o jego postawie i jego zawierzeniu Panu Bogu we wszystkim – stwierdził abp Wacław sandomierski Krzysztof Nitkiewicz powiedział, że zmarł wielki człowiek. W jego postawie ujmuje troska o osoby niepełnosprawne, zwłaszcza głuchonieme.– Wspierał je duchowo i materialnie. Organizował spotkania i miejsca pracy. Projekt powstania takiego centrum dla niepełnosprawnych z tymi dysfunkcjami realizował właśnie tutaj w Rudniku. Specjalnie do prowadzenia tej placówki sprowadził siostry zakonne z Włoch. On nas zainspirował w diecezji sandomierskiej do stworzenia struktur pod potrzeby pracy z osobami głuchoniemymi. Jego dorobek musi mieć kontynuatorów – powiedział biskup niżański Adam Mach stwierdził, że społeczność lokalna żegna z wielki żalem i smutkiem księdza Czesława Walę.– Zmarł wielki rudniczanin i patriota, który cały swój majątek przekazał potrzebującym. Mimo że przez wiele lat pracował na ziemi świętokrzyskiej, nie mniej jednak pamięć o nim w naszych stronach jest i będzie podtrzymywana – dodał samorządowiec .Cały kościół wypełniony był po brzegi wiernymi. Była delegacja NSZZ Solidarność, a także poczty sztandarowe jednostek OSP. Były władze samorządowe miasta i powiatu. Honorową wartę przy trumnie pełnili członkowie Komandorii Podkarpackiej Orderu św. Stanisława w uroczystości pogrzebowe odbywać się będą w Kałkowie Godowie. Od godziny potrwa czuwanie z koronką do Bożego Miłosierdzia. Później rozpocznie się modlitwa indywidualna z programem słowno-muzycznym. Parafianie będą mogli pożegnać się z duchownym na mszy o Ta modlitwa zaplanowana jest jeszcze na kilka godzin w nocy, do sobotę od będzie trwało czuwanie przy trumnie, a przed ciało zostanie przeniesione do ołtarza polowego, gdzie odbędzie się msza pogrzebowa. Po niej ciało spocznie w dolnym kościele w Kałkowie.

koronka do boga rzeczy niemożliwych